- Cześć Alice. - powiedział z uśmiechem.
-Co ty tu robisz ? - spytałam, walcząc z sobą aby nie wybuchnąć.
-Wróciłem..- przybliżył się do mnie - do Ciebie.
- Spóźniłeś się. - powiedziałam i już chciałam iść do domu, lecz on złapał mnie za rękę.
- Poczekaj - rzekł, i nadal mnie trzymał.
- Ja już za długo na Ciebie czekałam, każdego dnia myślałam o Tobie, wyobrażałam sobie, to spotkanie, lecz teraz ? Teraz już mi nie zależy, nie istniejesz dla mnie. - widziałam że każde słowo go rani, lecz nie obchodziło mnie to. - Przepraszam, ale muszę już iść ! - powiedziałam i oddaliłam się od niego.
- Alice, mam dla Ciebie prezent, w końcu tylko raz kończy się 17 lat ! - rzekł, z słyszalną w głosie udawaną radością.
- W dupe sobie go wsadź ! Nie chce niczego, co jest z Tobą związane ! Cześć ! - powiedziałam, i weszłam do domu.
Zsunęłam się po ścianie w korytarzu, ukryłam twarz w dłonie, i zaczęłam płakać. Nie mogłam się opanować, pojedyncze łzy zamieniły się w wodospad. Brakowało mi oddechu, lecz czemu ? Czemu czułam się winna, przecież to wszystko jego wina ! To on to wszystko zniszczył, to on wyjechał i nie dawał znaku życia, a teraz przychodzi i zachowuję się tak jak by nic się nie stało. A stało się dużo, kurwa. Nagle do domu weszła mama.
- I co kolejny jakiś twój bzdurny problem, ta ? Czego ryczysz ? - zapytała obojętnie, a we mnie smutek, zamienił się w wściekłość.
- Kolejny bzdurny problem ?! Jesteś taką wyrafinowaną suką, że aż mi wstyd nazywać Cię matką !! Wstyd mi nawet na Ciebie patrzeć ! Wiesz co.. - powiedziałam wstając z ziemi, i ocierając łzy - żal mi Ciebie. Żal mi Twojego prymitywnego, pustego myślenia. Nienawidzę Cię ! - wykrzyczałam jej to prosto w twarz, i uciekłam na górę. A ona stała tam, i nic nie powiedziała, tylko wgapiała się w punk, gdzie niedawno stałam.
Byłam zła, musiałam się wykrzyczeć, wyrzucić z siebie tą całą frustrację. Akurat wypadło na moją mamę, przykre prawda ?
'Przyjdź do mnie, potrzebuję Cię' - napisałam sms'a i wysłałam do Annie. Nie czekałam zbyt długo, pojawiła się u mnie, po paru minutach. Zeszłam na dół aby otworzyć drzwi, mamy już tam nie było.
-Dziękuję. - powiedziałam tylko, kiedy otworzyłam drzwi.
- Co się stało ? -zapytała wchodząc do środka.
-Chodźmy do mnie.
- Opowiadaj - powiedziała, kiedy znalazłyśmy się w moim pokoju.
Minęła chwila zanim wszytko jej opowiedziałam, i zalałam się łzami. A ona milczała, i po prostu mnie przytuliła. Tak, właśnie tego potrzebowałam, czuć czyjąś bliskość. W jej objęciach, zasnęłam. Kiedy obudziłam się Anne nadal była przy mnie.
- Idziemy na imprezę, musisz się rozerwać, a nie PŁAKAĆ w swoje urodziny! - wydała rozkaz, i wybrała mi ciuchy.
Godzinę później szliśmy już całą paczką na imprezę.Tony załatwił narkotyki, więc w klubie, każdy z nas wciągną tzw. ścieżkę. Potem pamiętam już tylko urywki. Annie całującą się z Jamesem, potem wychodzącą z z klubu Mag, z jakimś chłopakiem. Toniego, totalnie nawalonego, a potem jego. Stał koło baru i cały czas mi się przyglądał, kurwa, jak by nie mógł wybrać innego klubu! Kiedy widziałam,że chcę podejść, złapałam pierwszego lepszego chłopaka i namiętnie pocałowałam. Potem bawiłam się z nim do końca imprezy, tak myślę..
Następnego dnia,obudziłam się w nie swoim łóżku, obok nieznanego mi chłopaka. Powoli zeszłam z łóżka, aby go nie obudzić. Ubrałam się,i napisałam na lustrze, szminką 'Byłeś niesamowity ;*'nawet nie wiedząc czy do czegoś doszło, i udałam się w kierunku domu.
Weszłam do swojego mieszkania, a mama już czekała w kuchni.
-Gdzie byłaś, dziecko ? - spytała zdenerwowana.
-Nie twój interes ! - rzekłam i chciałam właśnie udać się do swojego pokoju, kiedy mama krzyknęła.
-Przyjdź do mnie !
-Kurwa - powiedziałam do siebie.- Czego chcesz ? - zapytałam, kiedy byłam już w kuchni.
-Usiądź - wydała polecenie, które posłusznie wykonałam. - Chyba musimy porozmawiać.. - powiedziała łagodniej.
-A my mamy w ogólne o czym rozmawiać ? - spytałam sarkastycznie.
-Jesteś moją córką..
-Tylko formalnie.
-Chciałabym naprawić nasze relacje. - powiedziała ze skruchą
- Zastanów się, czy nie jest za późno. - rzuciłam i wstałam od stołu.
-Wiesz jaki jest twój problem - zaczęła mama, a ja uniosłam jedną brew do góry- uciekasz, ciągle uciekasz. Boisz się konsekwencji, dlatego uważasz, ze lepiej zamknąć się w swoich czterech ścianach i czekać aż problem sam się rozwiąże.
-Czyż mamo nie jesteśmy do siebie podobne ? - powiedziałam sarkastycznie - Tylko twoja ucieczka się nie skończy,lecz moja powoli dobiega końca..
-Nie rozumiem, Alice. O co Ci tak naprawdę chodzi ? - spytała zdziwiona.
-Dorośnij mamo, po prostu dorośnij. - mówiąc to powoli oddalałam się do swojego pokoju.
'Proszę o tylko jedną rozmowę! Potem zniknę z Twojego życia, na zawsze. Daj mi pięć minut, tylko tyle' - dostawca nieznany. Nie zapisałam numeru, ponieważ myślałam,że już mi się nie przyda.
Teraz zaczęła się walka, walka z samą sobą. Bardzo chciałam się z nim spotkać, lecz bałam się tego co on ma mi do powiedzenia, głupie prawda ?
'Zgoda, za 10 min. w parku. Nie spóźnij się! ' - wysłałam odpowiedz, i poszłam do wyznaczonego przeze mnie miejsca.
Usiadłam na ławce i czekałam. Nagle zobaczyłam, że ktoś siada na drugim końcu ławki, tak to był on.
-Kocham Cię. - powiedział i zamilkł. - Powiedz, że mnie nie kochasz i zniknę z twojego życia. - zatkało mnie, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Philip nie ko..- nie mogłam wypowiedzieć tych prostych słów. Ja nie chciałam ich powiedzieć! - kurwa.. KOCHAM CIĘ ! Lecz to nie ma najmniejszego sensu. Ja nie chcę znów cierpieć ! - krzyknęłam, i wstałam z ławki.
- Nie będziesz obiecuje Ci. - spojrzał prosto w moje oczy. - Wytłumaczę Ci to wszystko, tylko najpierw włóż to - z kieszeni wyjął bransoletkę, do której przywieszone było serduszko z naszymi imionami, deska, mikrofon, nutka, pianino, numer 17. Była piękna.
- A wiec tak - zaczął, i złapał moją dłoń - musisz wiedzieć, dlaczego tak naprawdę wyjechałem, a mianowicie,byłem chory. - moje serce przyspieszyło - Wyjechałem, aby się leczyć, aby wyzdrowieć.
- Ale... dlaczego mi nie powiedziałeś ? -przerwałam mu.
- Nie chciałem abyś cierpiała..
- No fakt, że wyjechałeś w ogólne mną nie wstrząsnął i byłam bardzo szczęśliwa kiedy się nie odzywałeś.
-Przepraszam, teraz wiem, że to było głupie... - przerwał i złożył na moich ustach czuły pocałunek. - Teraz zawsze będę przy Tobie - wyszeptał mi do ucha, a po moim ciele przeszły dreszcze.
Wracaliśmy do domu trzymając się za ręce, on opowiadał mi o swoim leczeniu , a ja o tym co robiłam kiedy wyjechał. Czas leciał tak szybko, że nim się obejrzałam była pierwsza w nocy. Dziaj rano musiałam wstać do szkoły, chociaż był już prawie koniec roku, wolałam iść do szkoły.
Musiałam porozmawiać z Ann.
BAM! BAM! I jak Wam się podoba II rozdział ? Czekam na wasze opinie. Chciałam aby pojawiła się jakaś akcja, ale jakoś średnio mi to wyszło. Muszę Was czymś zaciekawić, żebyście mi nie pouciekali ! *.* Kocham Was, i ROZMNAŻAJCIE SIĘ. hahahah <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rozdział dla wspaniałej Dżinksowej , dziękuję za komentarz, pracuję nad tym <3
Zuzix <3